Beza z malinową galaretką


Chciałam powiedzieć, że beza jest idealna na każdą okazję! Torcik bezowy znakomicie sprawdzi się przy rodzinnych uroczystościach, jak i na kameralnych przyjacielskich spotkaniach. Idealny poprawiacz nastroju i rozwiązywacz problemów. Prezentowany egzemplarz zyskał uznanie na rodzinnym spotkaniu świątecznym. Dzięki niemu łatwo uniknąć sprzeczek w gronie najbliższych, bo każdemu poziom serotoniny podnosi się na sam jego widok. A jak wiadomo, jak człowiek szczęśliwy, to i milszy dla siebie nawzajem. A Ty komu poprawisz humor przy najbliższej okazji? Blaty bezowe można upiec o wiele wcześniej, schować w szafce i użyć gdy kryzys pojawia się na horyzoncie.

Składniki na blaty bezowe:
6 - 8 białek
350 g cukru pudru
100 g cukru do wypieków
3 porcje pistacji


Galaretka malinowa:
500 g mrożonych malin (w sezonie świeżych)
sok z jednej limetki
100 g drobnego cukru
łyżka wody różanej
3 listki żelatyny


Masa:
300 ml śmietany kremówki
2 łyżeczki wody różanej
2 łyżki cukru pudru
posypka mango
płatki kokosa

Przygotowanie:
Białka ubijamy na sztywną pianę razem z cukrami, pamiętając by wsypywać je stopniowo. Na papierze do pieczenia odrysowujemy okrąg np. od talerza obiadowego. Hońka białka mrozi, zbierając je gdy nie są potrzebne. Dzięki temu, jak mawia wieść gminna, piana lepiej się ubija. Na wyrysowany okrąg nakładam pianę, rozkładając ją w miarę równomiernie. Całość podzieliłam na 3 blaty, ale w zupełności dwa wystarczą. Tak przygotowane bezy posypuję posiekanymi pistacjami i piekę ok 2h w temp. 140-150 stopni z termoobiegiem. Należy je wkładać do nagrzanego piekarnika najpierw do 180 stopni (góra-dół), a po 10 minutach temperaturę zmniejszyć i włączyć termoobieg.


Bezowe blaty można spokojnie upiec kilka dni wcześniej. Nic im się nie stanie. Ważne, by przekładać je masą tuż przed podaniem, aby zachować ich chrupkość.



Galaretkę malinową też warto przygotować sobie zawczasu. W tym celu wsypuję maliny do garnka, wybieram kilkanaście najładniejszych, które później użyję w całości. Zatem odkładam je z powrotem do zamrażalnika, jeśli były uprzednio mrożone. Jeśli mamy świeże, to galaretkę robimy dzień wcześniej, by zdążyła stężeć, a malinom nic się nie stanie, jak się schłodzą w lodówce. Podgrzewam maliny razem z cukrem, sokiem z limetki i wodą różaną, aż stracą swoją strukturę i same puszczą sok, a cukier się rozpuści. Żelatynę w listkach należy dobrze namoczyć, a następnie odcisnąć nadmiar wody. Gdy maliny się rozgotują, przeciskam je przez sitko, by pozbyć się pestek i dopiero rozpuszczam w nich żelatynę. Całość odstawiam do stężenia (nocka w lodówce to znakomita opcja).



Śmietankę, dobrze schłodzoną (przynajmniej 3-4 godziny, inaczej się zważy) ubijamy na sztywno z cukrem pudem i wodą różaną. Wykładamy na pierwszy blat połowę bitej śmietany (jeśli upiekliśmy trzy), a na nią kładziemy kawałki galaretki i przykrywamy drugim blatem, na który dajemy drugą połowę, obsypujemy maczkiem mango i płatkami kokosa. Całość przykrywamy ostatnim blatem. Jeśli piekliśmy dwa blaty, to możemy śmiało większą część śmietanki dać do środka, a na wierzch mniejszą, celem dekoracji. Pozostawione w zamrażalce lub lodówce maliny zużywamy do dekoracji. Część wkładamy w śmietankę, by przełamywały jej strukturę. Kilka kładziemy na wierzchu. Kombinacja dowolna. Tort podajemy od razu po złożeniu. Najlepiej zjeść go jak najszybciej. Dwa, trzy dni w lodówce, to niestety jego maksimum. Z racji tego, że jest to beza, to nie kroi się zbyt łatwo i równo, ale swoim smakiem rześko malinowym i słodko-chrupkim, rekompensuje wszystko.

Smacznego!


1 komentarz:

Dziękuję za odwiedziny. Znajdziesz mnie także na portalach społecznościowych takich jak: Facebook czy Instagram. Bądźmy w kontakcie! Z kulinarnym pozdrowieniem - Ostoja Lasu.